wtorek, 16 listopada 2010

& niestety.

& niestety niektorzy sa tak glupi & tepi & w ogole nieposkromienie niedorozwinieci umyslowo/emocjonalnie/jakkolwiek, ze mnie wszystko boli, kazdy miesien, kiszki mi sie skrecaja, bebechy wywracaja do gory nogami, wyplywaja uszami & wlasiwie, to ja prawie czuje jak mi ktos kosci lamie, ale tego nie udowodnie, bo lezac wstaje & wszystek caly.

sa straszni.
sa przerazliwie straszni,
przerazliwie przerazliwi.

boje sie tego, jak daleko moze zawedrowac ich glupota.

bo zazwyczaj, jak sie zle/glupie dzieje, to ja wlasnie tam jestem & tak jakos w chwili slabosci/tymczasowej rezygnacji ja się za tym wloke jak te krowy na wypas rzedem & sie przygladam.

& tak & srak.

& daję się przerobic na mięsny koktajl wlasnie.

wyobrazam sobie ostrza gigantycznego robota kuchennego & w przeciagu dwudziestu sekund jestem bordowawą mieszaniną póljednorodną, zalegam w pięćdziesięciolitrowym kotle & marze o tym, by mnie juz ktos wypil.

niosą mnie gdzies, tak się co moment ulewam po bokach,
jest mnie co raz mniej

zostaje resztka na dnie,

a potem na przyklad tylko slysze, ze juz nie ma co zbierac, a moja szynka stracila termin waznosci.

Brak komentarzy: