sobota, 15 października 2011

(nagrzany) łeb.

tak się/sobie jakoś grzeje ta głowa, siecią się okrywa & jak gdyby ciepła jest, bo gorąca. temperatura to, czy nie - wrażenie jedno sprawia - właśnie upał & nie bez uzasadnienia. wrzątek, taki, że przy zalaniu całość jak gdyby nigdy nie istniała, a żadna bzdura nie miała miejsca. w dodatku myślę - mnie tu on nieźle rozumie. - & w istocie tak jest bo on non stop mnie poprawia, wszytskie błędy kasuje, dolepia zapomnienia.

muszę wiedzieć co było, by zrobić to co będzie.
uzależnienie od jednej zasady, która może stać się nią nie powinna...
[?]

piątek, 14 października 2011

trzecia godzina.

trzecia godzina gam, pasaży & rozgrzewek na basie... tyle lat & człowiek zapomina ile jest zabawy z tego niekończącego procederu. wiecznie coś, wiecznie więcej, wiecznie lepiej & zawsze można. zawsze, zawsze, zawsze można. taki prosty sposób na poskromienie teraźniejszości z orientacyjnym wglądem na przyszłość, przy użyciu narzędzi z przeszłości. 10/10, synkretyzm czasowy, pełnia, kula, życie. może & trzeba grać, ale przecież niekoniecznie na skrzypiwie. dlaczego nie wpadłam na to wcześniej [??!] o witaj, przybywaj, nowa umiejętności. o pracujcie, rośnijcie w siłę, kunszcie & wirtuozerio. rozgromcie minuty, ukróćcie cierpienie. zabierzcie nicość & tworem rozgromcie.

środa, 12 października 2011

zdumiewająca prawidłowość.

przy każdym wkurwie nachodzą mnie stopniowo coraz to bardziej absurdalne wizje, chęci, zamiary... cele. może to jest właśnie to, może to ten sens. - sztuka kumulacji.