środa, 15 września 2010

lepszy rydz.

wstań dziewczynko, wstań, cię proszę. ja nie sypnę tutaj groszem, mi złotówką, ni dolarem. za to dłonie moje stare z chęcią niecnie w twarz ci dadzą. może wtedy mózg wygładzą [!] bo choć mądrym go nie widzą, często się niemalże wstydzą za czas jego używania [!] ciężki umysł, ciężka bania, ciężko na podołku legnie. bez radości, za to żewnie, a ja przecież się poświęcam dając ci to dzierżyć w hecach, odprawianych przez nas co raz. w sumie teraz to nie pora, lecz jak zechcę, to znać dam ci. wtedy pędzisz jak do babci ten kapturek pędził z razu. tylko nie kręć mi do lasu, bo tam jeszcze cię zużyją... nie poproszą nawet - siłą [!] wtedy żadna z ciebie korzyść [!] tak przynajmniej siedzisz w młodych kręgu moich panien z pędu, tak, na prędce przygruchanych, tu & tam konsumowanych, lecz po chuja mi potrzebnych. gdybym chciał ci ja tych rozmów pewnych co je ruszać próbowałaś, poszedłbym gdziekolwiek, mała, ty z kolei tu masz wała. rób z nim przeto co należy, patrz jak pan tu błogo leży, po czym wyjdź, gdy już skończymy. na co mi są popłuczyny, gdy kolejkę drugą zrobię z panną co się tako zowie... nie pamiętam, nie istotne, numer znajdę po matronie, którą ruchał gdyś kolega. tak, się zgadza [!] ta lebiega to jest siostrą jego dupy. grunt by się trzymało kupy, bo bym jeszcze się pogubil... tyle cycków, tylu ludzi, a zaliczyć ile trzeba. coś nie pasi [?] pies cię jebał. wypierdalaj w czortu matry, we łbie odmów wszelkie mantry, lecz to tak, bym już nie słyszał. los mi twój dość smętnie zwisa. też powiewa, prawdę mówiąc. gdy zasysasz oblizując.

Brak komentarzy: