niedziela, 31 stycznia 2010

SADE: żołnierz miłości & rok 2010, czyli witamy po dekadzie.


tak jak to było do przewidzenia, rzecz wyciekła na kilka dni przed premierą, a w ramach ścisłości, ponad tydzień. (oficjalna premiera: 8 luty 2010)

tym, którzy przesłuchali / przesłuchają w bliższej bądź dalszej przyszłości, gratuluję slusznej decyzji.
ci, którzy się wachacie z kolei... zaprawdę powiadam wam [!] po (umownych) 10 latach przerwy w działalności artystycznej helen folasade & jej zespół są wciąż w doskonałej formie, a ich twory prężą się dźwięcznie+dumnie jako perfekcyjnie dopieszczone perełki warstwy zarówno muzycznej jak & tekstowej.
chcąc, pod względem brzmieniowym oczywiscie, umiejscowić to wydawnictwo w którymś miejscu w dyskografii grupy, możnaby pokusić się o krótkie działanie pseudomatematyczne w postaci wyliczenia ilorazu love delux & lovers rock. - gdyby dwie te płyty miały dziecko, nazywałoby się ono bowiem-powiem osobiście... soldier of love właśnie.
& nie, nie radzę podpinać tego pod wtórność.
w końcu czy w tym wypadku znalezienie artsysty analogicznego jest łatwą sprawą [?]

...

[!]

highlights:
moon & the sky
skin
in another time
soldier of love
babyfather.

Brak komentarzy: