niedziela, 24 stycznia 2010

CBR: morze.


już po raz setny potwierdza mi się, że tylko ludzie, którzy przeszli w życiu przez piekło mogą mieć coś do powiedzenia.
nie wspomnę oczywiście o tym, że trzeba przy okazji zgrzeszyć przy narodzinach inteligencją, tak bardzo jak właśnie mi się rzecz wymsknęła, tutaj oto, przed chwilą, bezpośrednio, zdradziłam tajemnicę.

o czym mówię, o co się pluję [?]
otóż mowa (oczywiście) o corinne bailey rae, która popełniła niniejszym album roku, czy też dzieło innego jeszcze przedziału czasowego, rozważając jego tysiąckrotnie większą rozpiętość.

jest to wydawnictwo bezbłędne, absolutnie pozbawione słabych momentów, konkretne, spójne, naładowane emocjami, PRAWDZIWE.

tak, po pierwsze istnieje, po drugie pozbawiono je jakiegokolwiek rodzaju udawanek, przesłodzeń, czy też zwyczajnej GŁUPOTY. (w tym wypadku nie mylić z obłędem.)

mamotatocórkowujku, ryzykowałabym wręcz stwierdzenie, że było powyższych cech z góry całkowicie pozbawione, ale wyrażę kwestię jedynie w trybie quasi-pytającym ze względów bliżej nieokreślonych, bo nieistniejących.

tym samym dodam sobie jeszcze siarczyście, że:

"jeżeli ktoś tego nie wysłucha, traci tyle, ile nie umiem opisać.

mój typ 2010, choć rok dopiero się zaczął.
już nie muszę słuchać niczego innego, by to stwierdzić.
nie muszę, ale wysłucham, a & tak będę tkwiła przy swoim.
jestem jasnowidzem."

...& zakończę swój słowotok, kłaniając się werbalnie tej wyjątkowej kobiecie.



ALLCAPS: PAX, KJDNAAOAVKJFNV;ADFJAV.

Brak komentarzy: