piątek, 27 maja 2011

modlitwa.

zgnij, czlowiecze z autobusu,
jak chcesz dojsc do konsensusu
nadzgaj sobie w morde szpada,
bo dla wszystkich jestes zwada.
smrod glupoty, brak szcerosci,
falsz wykreca tobie kosci,
interesy & ruchanie
za zyciowe masz zadanie.
wypierdalaj fotel dalej,
bo tak capisz, szarlatanie
ukladami, przebiegloscia,
ze oj, biada twoim gosciom
ktorzy wejda w progi twoje
kazdy w sumie ci to powie
tylko nikt nie ma odwag
isama lecze sie ze zgagi
bo zraziles niestrawnoscia
zywiac interesownoscia
zywiac klamstwem & uluda
& choc podlosc da ci dluto
choc wyryjesz swoj dostatek
nie wart zes jest zadnych gratek
bo podgnily zes do cna wrecz
knuc, podstepow pelna narecz
w twej kieszeni hodowan
ablogoslawion dupa pana
dupa osma & dwudziesta
kiedys bedzie tego setka
lecz dwusetna dojdzie - zejdziesz
bo sie jarasz wlasnym cieniem
bo zachwycasz sie chaltura
masz ja w sobie, lacznie z dziura
zamiast uczuc rzeczywistych
jedna czwarta masz artysty
w swym czerepie & kadlubie
reszty nie ma, co jest - psujesz
nie sraj dalej nizli siedzisz
choc nie zrobisz jak nalezy
warto stwierdzic fakty w sumie
jesli podmiot sam nie umie.

Brak komentarzy: