czwartek, 8 stycznia 2009

charakter a odczyn [!]


chcę wszczepić ludziom czipy, które na moje komendy sprawiać będą ból każdej jednej komórce ich ciał.
czerpiąc z rzeczy nieograniczone pokłady satysfakcji, pocznę przechadzać się pomiędzy skulonymi w agonii, błagającymi o litość korpusami, z wyższością spoglądając co po niektórym prosto w oczy, szepcząc do półsprawnych uszu słowa odmowy.
dostrzegając, iż cierpienie większości sięga apogeum, robię przerwę co by nie zeszli przedwcześnie.
myślą, że to koniec, ja nie odpuszczam.
daję chwilę na regenerację sił & dostarczam dostarczam kolejnej porcji wrażeń lubym mym człekom.
tym razem zainstalowany pod ich naskórkiem czytnik ma za zadanie obdarzyć każego fragmentem jego własnych organów. wysadzone w powietrze kończyny zgodnie z wciąż obowiązującym powszechnym prawem ciążenia opadają ponownie na grunt, ofiary mogą podziwiać z bliska czego im ubyło, czego przybyło. zostawieni w tym stanie na wiele długich tygodni, zalepieni bebechami & krwią acz elektronicznie zabezpieczeni przed wdaniem się w rany co groźniejszych zakażeń głodnieją & zdesperowani właściwym im poczuciem łaknienia, konsumują własne, bądź sąsiada - odnóża.
z ochotą żują łydki, pięty, palce u nóg których paznokcie melodyjnie chrupią pod od miesiąca nie szorowanymi zębami.
mlaszczą, mamlają, oblizują się, dziękują, mi, gospodyni, za ten pożywny posiłek.
zatracają wszelkiego rodzaju pragmatyzm swoich, ograniczonych co należy podkreślić, działań, poza bezwarunkowym uwielbieniem sprawczyni ich obecnej sytuacji nie posiadają już żadnych uczuć wyższych.
że za oknem śmierdzi, a zbliża pora obiadowa plus co za tym idzie, chcęć na spagetti, nastawiam wodę w czajniku elektrycznym & po raz ostatni łapię w garść pilota do ludzkości.
stężenie co oczywiste maksymalne, klik, czerwony guzik.
mieszając w garnku stopniowo poddający się temperaturze makaron, pilnując jego chwili 'al dente' obserwuję jak ci za oknem prężą się, gną & wrzeszczą.
8 minut, mmm, idealny.
cielska milkną & padają bezwładnie na pokrytą ich własnymi odchodami ziemię.

scieramy ser.
oj, gdzie koncentrat.

Brak komentarzy: