& niestety niektorzy sa tak glupi & tepi & w ogole nieposkromienie niedorozwinieci umyslowo/emocjonalnie/jakkolwiek, ze mnie wszystko boli, kazdy miesien, kiszki mi sie skrecaja, bebechy wywracaja do gory nogami, wyplywaja uszami & wlasiwie, to ja prawie czuje jak mi ktos kosci lamie, ale tego nie udowodnie, bo lezac wstaje & wszystek caly.
sa straszni.
sa przerazliwie straszni,
przerazliwie przerazliwi.
boje sie tego, jak daleko moze zawedrowac ich glupota.
bo zazwyczaj, jak sie zle/glupie dzieje, to ja wlasnie tam jestem & tak jakos w chwili slabosci/tymczasowej rezygnacji ja się za tym wloke jak te krowy na wypas rzedem & sie przygladam.
& tak & srak.
& daję się przerobic na mięsny koktajl wlasnie.
wyobrazam sobie ostrza gigantycznego robota kuchennego & w przeciagu dwudziestu sekund jestem bordowawą mieszaniną póljednorodną, zalegam w pięćdziesięciolitrowym kotle & marze o tym, by mnie juz ktos wypil.
niosą mnie gdzies, tak się co moment ulewam po bokach,
jest mnie co raz mniej
zostaje resztka na dnie,
a potem na przyklad tylko slysze, ze juz nie ma co zbierac, a moja szynka stracila termin waznosci.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz