wiec dzisiaj zaczne robic brzuszki.
przebiegne sie tez tak jakos do apteki & spowrotem.
w tym roku obiecuje sobie w koncu zaczac wygladac & albo ppolegne w boju, albo sie pochlastam w momencie gdy tylko stanie sie pewnym, ze plan spalil na panewce.
licze na lud szczescia, noz & widelec.
a nuz nie beda potrzebne w procesie ostatecznego samounicestwienia, gdy widzac wymiar swiadomosci jaki towarzyszy mojej odrazajacej powierzchownosci, polechce rozsadek nutka pamieci o niedawnej determinacji.
jak to powiadaja na pradze & wszelkich innych osrodkach blacharskiego przybytku: "nadzieja matka glupich".
bylo juz blyskotliwie, bylo juz zabawnie, to teraz jeszcze posypac calosc szczypta realizmu & koniec, mozna wracac sluchac zewnego zawodzenia dzesi dzej, tak, oto co wlasnie czynie.
swoja droga, zdolna dziewucha. mimo wszystko - takie moje zdanie.
sprobujmy najpierw cokowiek dociagnac do POLOWY.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz