czwartek, 5 lutego 2009
życie z dnia chronicznego bebecha.
jogurtem w nią [!]
nie żeby pełnym, wyjedzonym rzecz jasna, ale wez zostaw ociupnkę na dnie, co by się ulało, tak, tyle zostaw.
brudna szmato, cos się stało [?]
nie jestem brudna, a swieżo po praniu.
to tutaj, to substytut laktozy, dopiero co doleciał.
w ciąż wilgotne, czy mogę zrobić temu zdjęcie [?]
nie możesz, ale proszę - rób.
fascynująca sprawa, zatem wspólnie ze szmatą udajecie embriona [?]
nie żebym widział w tym cos złego, to po prostu sympatyczna okazja, by przygrzmocić w szafkę... więc [?]
tak, jestesmy małym, głodnym embrionem, pochodzimy z dzielnicy dzikej [o ile umiesz napisać "dzika" !] & przyciągamy srogie złoża nabiału. gdyby ktos pytał, co powstrzymuje nas przed skonsumowaniem owego, odpowiadamy "wszechobecnosc". trudnosci w przeprowadzeniu domokrążcy z punktu a do punktu c powodują brak czystej kartki dla artemidy z wagą, tudzież kasację wszelkiego rodzaju danych na temat jej współbiesiadników & koło się zamyka.
ono vient de loin, pochodzi z daleka & trzyma się jeszcze kilka długich godzin.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz